Podczas turnieju w Krakowie biało-czerwoni muszą stanowić prawdziwy kolektyw. Tylko wówczas są w stanie poradzić sobie z oczekiwaniami kibiców. Oby te mistrzostwa okazały się przełomowe dla polskiego hokeja ? mówi Jarosław Różański, wielokrotny reprezentant kraju i zawodnik Podhala Nowy Targ.
Jak scharakteryzowałby pan reprezentację Polski, która niedługo wyjedzie na lód w Krakowie, aby walczyć w mistrzostwach świata Dywizji 1A?
Trudno tak w kilku zdaniach opisać ekipę biało-czerwonych. Turnieje z ich udziałem wlały w serca trochę optymizmu, ale trzeba być realistą i przede wszystkim myśleć o utrzymaniu się w tej grupie. Zawodnicy nie mogą wybiegać zbyt mocno w przyszłość i muszą koncentrować się jedynie na każdym najbliższym meczu. Odnośnie personaliów, jak zawsze można dyskutować o kilku nazwiskach, ale trener Jacek Płachta dokonał takich, a nie innych wyborów i pozostaje je uszanować. On odpowiada za wyniki i on dobiera sobie ludzi do realizacji określonych zadań.
Co powinno być naszą najsilniejszą stroną w walce o powrót do elity?
Mam nadzieję, że nie skończy się tylko na żywiołowo dopingującej publiczności w Kraków Arenie. A już tak zupełnie serio ? aby myśleć o dobrych wynikach, Polacy muszą być przede wszystkim prawdziwym kolektywem. Takim, który niczego się nie boi i twardo walczy od pierwszej do ostatniej minuty każdego meczu. Na dokładniejsze analizy taktyczne przyjdzie czas przed poszczególnymi spotkaniami, kiedy będzie już dokładnie wiadomo, jaki skład ma do dyspozycji trener rywali.
Czyja dyspozycja w naszym zespole będzie kluczowa?
Bez wątpienia ? bramkarzy. To jest newralgiczna pozycja i myślę, że selekcjoner do samego końca będzie miał spory ból głowy na kogo postawić. Tyle że dostać szansę od trenera to jedna sprawa, a druga ? to ją należycie wykorzystać.
A jakie są największe słabości polskiego zespołu?
Najbardziej obawiam się, czy nasi zawodnicy poradzą sobie z presją, która wokół nich narasta. Balonik został już napompowany do znacznych rozmiarów, a wystarczy tylko przypomnieć, że chyba jeszcze nigdy, kiedy Polska gościła turnieje mistrzowskie, reprezentacja nie zrealizowała postawionych przed nią celów. Liczę, że ta zła passa zostanie w tym roku wreszcie przełamana, bo już czas najwyższy na to. Inna rzeczą jest, co uznamy w tym roku za sukces naszych chłopaków. Jak dla mnie, będzie nim już samo utrzymanie się w tej dywizji. Życzę im jak najlepiej, ale patrząc tak zupełnie na chłodno, pozostanie na tym poziomie rozgrywek będzie już dużą sprawą. Większość stawia Polaków w gronie kandydatów do awansu, ale o ewentualnej promocji będzie można zacząć myśleć dopiero, kiedy będziemy pewni zachowania miejsca w tej grupie. Drugą taką kwestią, która może wzbudzać niepokój, jest konsekwencja w realizacji założeń taktycznych nakreślonych przez sztab szkoleniowy. Tylko przy pełnej dyscyplinie taktycznej będziemy mieli szansę, aby uporać się z wyżej notowanymi rywalami.
Czego możemy się spodziewać po poszczególnych przeciwnikach?
Dyskusji nie podlega jedno ? w tej grupie nie ma słabych drużyn. Szczególnie groźny wydaje się być Kazachstan. Z kilku źródeł słyszałem, że jedynym celem tego zespołu w Krakowie będzie wywalczenie powrotu do grona najlepszych ekip globu. Japonia podczas ubiegłorocznych mistrzostw awans przegrała bodaj 15 sekund przed końcową syreną ostatniego spotkania z Węgrami. ?Madziarzy? także są bardzo nieprzyjemną drużyną. Potrafią się dobrze przygotować i bardzo trudno gra się przeciwko nim na turniejach mistrzowskich. Do dzisiaj pamiętam, jak przegraliśmy z nimi aż 0:6. Teoretycznie najłatwiejsza do ogrania powinna być Ukraina, ale to ostatnie spotkanie z nią każe wstrzymać się z nadmiernym optymizmem. Skoro bowiem wtedy Ukraińcy potrafili wbić nam cztery bramki, tym razem mogą zrobić to samo. A to już jest kapitał, który pozwala myśleć o wygraniu meczu?
Listę przeciwników uzupełniają Włochy, z którymi zagramy na początek. To dobry rywal na inaugurację turnieju? Czy wolałby się pan zmierzyć wtedy z kimś innym?
Włosi stanowią w tym roku dużą zagadkę. Podobno ich trener przed mistrzostwami przetestował ponad pięćdziesięciu zawodników. Co z tego wynikło, przekonamy się niebawem. W ostatnich potyczkach towarzyskich Polacy dość regularnie wygrywali z Włochami, ale nie sugerowałbym się specjalnie tamtymi wynikami. Mogą się one okazać bardzo złudne, bo ciągle nie wiemy, czy w kadrze z Półwyspu Apenińskiego znajdą się choćby naturalizowani Kanadyjczycy. Tak samo nie wiadomo, kiedy Włosi zamierzają rozpocząć proces odmładzania własnej reprezentacji. Bez dwóch zdań, wynik tego meczu otwarcia będzie szalenie ważny. Jak w każdym sporcie, dobry lub zły początek w naturalny sposób ?ustawia? dalszą fazę turnieju. Albo sytuacja zrobi się względnie komfortowa, albo od razu znajdziemy się pod ścianą.
Wyniki kwietniowego turnieju będą miały fundamentalne znaczenia dla rozwoju polskiego hokeja w najbliższym czasie?
Nie sądzę. Mój sceptycyzm bierze się stąd, iż grałem w kadrze, która w 2002 roku awansowała do grupy A i nie widziałem, żeby tamten sukces spowodował wzrost popularności hokeja. Bez wątpienia jednak byłoby super, gdyby to zainteresowanie hokejem w naszym kraju poszło w górę. Gdzie jest więcej kibiców, tam od razu jest też więcej sponsorów i łatwiej rozwijać całą dyscyplinę. Jeśli doczekamy mocniejszych drużyn klubowych, będzie szansa podnieść ogólny poziom hokeja. A jeżeli chcemy równać do najlepszych, możemy to uczynić jedynie poprzez mocną ligę i jej bezpośrednie zaplecze. Na pewno jednak nie będzie tak, że w przypadku dobrego występu w Krakowie nagle szeregi NHL staną otworem przed polskimi zawodnikami i od razu doczekamy się następców Mariusza Czerkawskiego i Krzysztofa Oliwy. Aby to osiągnąć, przede wszystkim trzeba pracować u podstaw. Tylko w ten sposób możemy doprowadzić do wypromowania polskich zawodników na międzynarodowej arenie.
A patrząc z perspektywy doświadczonego zawodnika ? jak to teraz jest tak naprawdę z tą popularnością hokeja w Polsce?
Trudno to wszystko zmierzyć jedną miarą. Są regiony kraju, w których hokej jest bardzo popularny, a są też takie, gdzie mało kto zawraca sobie nim głowę. Nie ulega wątpliwości, że sukces kadry pozwoliłby przyciągnąć do naszego sportu nową falę dzieci i młodzieży. Tak samo, jak działo się to w przypadku siatkówki czy piłki ręcznej. Z drugiej strony, trudno wymagać teraz od reprezentacji, żeby nagle zaczęła walczyć o medale. Bo tak to po prostu nie działa. Nie zapominajmy, że ostatnie dwa sezony spędziliśmy dywizję niżej i na dzisiaj to my jesteśmy tą ekipą, która najbardziej powinna przejmować się utrzymaniem. Tym bardziej że w kadrach młodzieżowych też od kilku lat nie mieliśmy specjalnych osiągnięć, które ze spokojem pozwalałyby czekać na zmianę warty w polskim hokeju. Ci, którzy od lat interesują się polskim hokejem, doskonale wiedzą, gdzie leżą problemy. Ale to już temat na zupełnie inną rozmowę?
Z kursów firmy bukmacherskiej Fortuna wynika, że mistrzostwo świata elity ponownie wywalczą w tym roku reprezentanci Rosji. A pan komu daje najwięcej szans na tytuł?
Rosja jako obrońca tytułu zdaje się być naturalnym faworytem. Ale pamiętajmy, że tym razem impreza odbędzie się w Czechach i gospodarze będą stawać na głowie, aby złote medale zostały właśnie w ich kraju. Zwłaszcza że na tytuł Czesi czekają już chyba z pięć lat. Osobiście, już niejako tradycyjnie, będę kibicował Kanadyjczykom, którzy mistrzostwa świata wypatrują jeszcze dłużej niż nasi południowi sąsiedzi. Duże znaczenie dla losów zbliżającej się rywalizacji będzie miało to, które zespoły szybko poodpadają ze zmagań o Puchar Stanleya w NHL. Wtedy poszczególne drużyny narodowe będą mogły posiłkować się ich zawodnikami. Z tego, co kojarzę, tegoroczne mistrzostwa mogą już znacząco ułatwić kwalifikację na igrzyska olimpijskie w Pyeongchang. Dlatego tym bardziej nikt tanio skóry w Czechach nie sprzeda. Dość powiedzieć, że poza wspomnianą już trójką do tytułu śmiało aspirują przecież jeszcze Stany Zjednoczone, Finlandia czy Szwecja.