W Galerii Krakowskiego Banku Spółdzielczego otwarta została wystawa obrazów jednego z najwybitniejszych polskich malarzy ? profesora Juliusza Joniaka. Jego martwe natury i pejzaże zachwycają swoją wyjątkową urodą. Mistrzowska technika i zjawiskowe ujęcie tematu jednoznacznie wskazują, że mamy tu do czynienia z twórczością wielkiego mistrza.
Juliusz Joniak rodził się w roku 1925 we Lwowie. Studiował w krakowskiej ASP ? malarstwo pod kierunkiem Jerzego Fedkowicza i Czesława Rzepińskiego, grafikę u Andrzeja Jurkiewicza, Ludwika Gardowskiego i Konrada Srzednickiego. Dyplom otrzymał w roku 1950. Jeszcze przed ukończeniem studiów rozpoczął pracę na macierzystej uczelni, a swoje akademickie sukcesy uwieńczył w roku 1996 tytuł profesora zwyczajnego. Pełnił też funkcje dziekana Wydziału Malarstwa i prorektora ASP.
Profesor Juliusz Joniak jest członkiem i jednym z reanimatorów Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych, honorowym członkiem paryskiej Academie Européene de Arts. Miał szereg wystaw indywidualnych i uczestniczył w wielu zbiorowych wystawach w Polsce i poza jej granicami. Otrzymał też najwyższą nagrodę na VII Festiwalu w Magné w konkurencji pośród 160 malarzy z z całego świata.
Jeszcze przed rozpadem ?żelaznej kurtyny? sporo podróżował po Europie ? czego bez trudu domyślamy się oglądając nieobecne w polskim krajobrazie oliwki lub kwitnące agawy. Choć odwiedzał również kraje chłodniejsze, najczęściej inspiruje go twórczo Hiszpania i południe Francji. Wzorem swego akademickiego nauczyciela Czesława Rzepińskiego, Joniak nie maluje natury ? lecz z natury. Swe wrażenia utrwala na gorąco w szkicowniku, także w akwarelach, natomiast gotowe obrazy olejne powstają w podkrakowskiej pracowni. Poprzez twórcze wariacje inspirowane malarstwem Renoire?a oraz Goi, Dalecroix i Velázqueza, poprzez analizę stylu Cézenne?a i geometryzację kształtów dotarł do efektów, które możemy aktualnie podziwiać.
Jest jednym z najwybitniejszych, może nawet najwybitniejszym spośród żyjących kolorystów. Jego malarstwo cechuje dbałość o szczegół, o pieczołowite wykończenie, o szacunek dla odbiorcy, któremu nie wypada przedstawić swoich impresji in statu nascendi. Dbałość jakże różna od aktualnej mody na rozchełstanie i nonszalancję, której urok nader szybko nudzi, a potem zaczyna irytować.
Sposób przekazania własnych emocji, dopracowanie dzieła pod względem formalnym nie są ani trochę mniej ważne niż same emocje. W obrazach wyczuwa się obecność grafiki, jej dyscyplinującą rolę. Malarstwo tego rodzaju Francuzi nazywają peinture-peinture: nie przedstawia ono ważnych wydarzeń historycznych i monumentalnych budowli, nie zagrzewa do wiekopomnych czynów, nie ucieka w symbolizm ani nie rejestruje z fotograficzną dokładnością przedstawianych obiektów. Martwe natury, pejzaże, rzadziej portrety, służą artyście do utrwalenia nastroju chwili, darując nam radość obcowania z nią. I czyni to w mistrzowski sposób!
Reprodukcje obrazów i fotorelacja z wernisażu – Piotr Wojnarowski