Dokąd zmierzamy, czy podążamy właściwą drogą, co po nas zostanie, czy kolejne pokolenia będą o nas pamiętać? Czy muzyka, która towarzyszy duszy w ostatniej drodze daje jej wewnętrzny spokój, czy przynosi cierpiącym, którzy zostali na ziemi, ukojenie? I w końcu, czy może być nośnikiem prawdy o nas samych? Te i inne pytania można było zadawać sobie słuchając dwóch koncertów w Bazylice Bożego Ciała, w samym sercu krakowskiego Kazimierza.
Pierwszy z wtorkowych koncertów poświęcony był francuskiej muzyce funeralnej XVII i XVIII wieku. Wykonawcami były połączone siły – Capriccio Stravagante Les 24 Violons i chór Capelli Cracoviensis pod wodzą dyrygenta i klawesynisty Skipa Sempé’a. Muzykom towarzyszyli wielkiej klasy soliści: sopranistka Caroline Weynants, obdarzony wysokim tenorem (haute-contre) Clément Debieuvre, tenor Davy Cornillot, bas Sebastian Szumski i bas-baryton Lisandro Abadie.
Na początku zabrzmiał pełen blasku Psalm 137 Super flumina Babylonis (Nad smutnym brzegiem Babilońskiéj rzeki) opracowany przez Henry’ego du Monta. Po tym pięknym wprowadzeniu usłyszeliśmy tragikomiczną, quasi-ilustracyjną kompozycję instrumentalną Michela Corrette’a ? Carillon des morts, czyli ?grę dzwonów śmierci”. Zgodnie z założeniem kompozytora, utrzymany w pogodnej tonacji F-dur utwór miał naśladować brzmienie dzwonów katedry w Rouen, uważanych za najbardziej posępne w całym chrześcijańskim świecie. Po takim przewrotnym instrumentalnym wprowadzeniu usłyszeliśmy szczególne dla kultury francuskiej dzieło, najsłynniejszą mszę żałobną czasów przedrewolucyjnych – Messe des morts Jeana Gillesa. Oryginalna wersja tego kameralnego utworu rozbrzmiewała na pogrzebach m.in. Andrégo Campry’ego, Jeana Philippe’a Rameau, Stanisława Leszczyńskiego, Ludwika XV, a także samego kompozytora. Krakowskie wykonanie mszy pod kierunkiem Sempé’a było w zamierzeniu wiernym odtworzeniem intencji Gilles’a i powrotem do pierwotnej wersji dzieła. Wspaniale zaprezentowali się soliści, a ich interpretacje barokowej muzyki żałobnej zakończyły się długimi owacjami, co zachęciło artystów do bisu, w którym usłyszeliśmy utwór Marca-Antoine’a Charpentiera i fragment oratorium Jephte Giaoma Carissimiego.
Na zakończenie Wielkiego Wtorku, o godz. 23, również w Bazylice Bożego Ciała odbył się pierwszy z trzech koncertów wieczornego pasma Tenebrae, stanowiącego prezentację Ciemnych Jutrzni (Leçons de Tén?bres) do tekstów zaczerpniętych z Lamentacji Jeremiasza, wykonywanych podczas wielotygodniowych nocnych muzycznych nabożeństw. Ten unikatowy przejaw chrześcijańskiej duchowości wpisał się do tradycji muzycznej dawnej Francji, świadcząc o dojrzałości, głębi i kunszcie francuskich kompozytorów barokowej muzyki sakralnej. Podczas pierwszego wieczoru z Ciemnymi Jutrzniami dla festiwalowej publiczności, przy świetle świec, wystąpili: trio Le Quadrige złożone z Fiony Emilie Poupard ? skrzypce, Sylvii Abramowicz – viola da gamba i kierującego od klawesynu i pozytywu Matthieu Boutineau, trzyosobowy żeński Ensemble Athéna?s oraz mezzosopranistka Victoire Bunel. W nastrój czuwania i muzycznej zadumy wprowadziły nas przeznaczone na skład instrumentalny części Koncertów królewskich Françoisa Couperina oraz śpiewane a capella utwory Guillaume-Gabriela Niversa, w tym przeznaczona na Wielką Środę Lekcja druga, która zabrzmiała w zestawieniu z Lekcją trzecią autorstwa Sebastiena de Brossarda. Artystom udało się stworzyć prawdziwie mistyczną atmosferę, w czym szczególna zasługa obdarzonej pełnym koloru, anielskim głosem Francuzki Victoire Bunel, która zachwycała trudnymi melizmatami i jasnym brzmieniem swego mezzosopranu. Już po północy, na zakończenie Ciemnych Jutrzni, zabrzmiało muzyczne opracowanie psalmu pokutnego Miserere mei Deus autorstwa de Brossarda na głos solo z towarzyszeniem basso continuo i trzygłosowymi wersetami wykonywanymi w sposób responsorialny. Słuchając tej kompozycji mogliśmy obserwować jak po każdym następnym wersecie gaszono kolejne świece, tak, aż na końcu w świątyni zapanowała całkowita ciemność. Po tej pełnej skupienia interpretacji publiczność wytrwała jeszcze chwilę w wymownej ciszy, co było swoistym dopowiedzeniem tego wyjątkowego wieczoru.