Tęsknota za klimatami C.K.Galicji, może i niepoprawna politycznie, ale za to usprawiedliwiona sentymentami, dodaje uroku miastom z pogranicza. Czymże byłby Przemyśl, ze swoją bogatą historią, podziemiami i kościołami, bez rubasznego Szwejka siedzącego na pochyłym rynku ?
Rynek w Przemyślu przemierzają liczni turyści. Przechodzą tędy z Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej do Muzeum Dzwonów i Fajek, ze Starego Miasta pełnego zabytkowych kościołów na zamek wzniesiony przez króla Kazimierza Wielkiego na Zamkowym Wzgórzu. W soboty przystają przy straganach z targiem staroci. Spoglądają z Wieży Zegarowej na kościelne wieże, dachy i fragmenty murów miejskich. Fotografują się ze Szwejkiem, którego nos wyświecony jest na złoto od pocierania ?na szczęście?. Bohater kultowej powieści czeskiego pisarza J. Haszka „Przygody dobrego wojaka Szwejka” spędził w Przemyślu sporo czasu jako więzień podejrzany o szpiegostwo na rzecz Rosji.
A na pewno nie miną też obojętnie niezwykłej piekarni pod nazwą ?Domowa Piekarnia & Spiżarnia?. Piekarnia ma krótką, ale interesującą historię. Kilka lat temu Olga Hryńkiw, znana przemyska dziennikarka rozpoczęła kulinarna przygodę życia i z reportera stała się piekarzem. Postanowiła, że będzie piec chleb według tradycyjnych, starych receptur, wyłącznie z naturalnych składników, na zakwasie, w drzewnym piecu. I tak zrobiła. Piekarnia ma w ofercie kilka gatunków pieczywa, także słodkie ciasta, bułki i podpłomyki.
W tej minipiekarni na oczach klientów wyrabiane są i wkładane do pieca bochenki chleba i wyroby z ciasta. Pomysł wziął się stąd, ze coraz większą popularność zdobywała piekarenka, którą pani Olga miała w prywatnym domu. Pożyteczne hobby zamieniło się w biznes, w którym pani Olga, właścicielka ?Domowej Piekarni & Spiżarni? nadała sobie tytuł Naczelnego Piekarza. W piekarni każdy obsługuje się sam: wybiera chleb, wrzuca pieniądze do koszyczka, odbiera resztę. Taki rodzaj relacji z klientem, oparty na zaufaniu i bliskości. Zapach pieczywa niesie się po rynku i wabi przechodni, tworząc jednocześnie kulinarną wizytówkę miasta. A jak się ma przemyski chleb do przygód Szwejka ? Czytamy w książce, że ?Szwejk zajadał chleb fasowany, maczając go w szklance jakiejś słodkiej wódki?.
Piekarnia mieści się w jednej z kamienic w rynku, domów z XVI i XVII-wiecznym rodowodem skupionych w trzech pierzejach z czterech niegdyś istniejących. W większości z nich, przebudowanych w XIX wieku, zachowały się oryginalne podcienia. Prowadzi pod nimi bardzo ciekawa podziemna trasa turystyczna poprzez dwukondygnacyjne podziemia sięgające do poziomu około 10 metrów poniżej poziomu terenu. Podziemia służyły nie tylko jako magazyny towarów i miejsce handlu, ale także jako szynki i warsztaty rzemieślnicze, a nawet w razie potrzeby wykorzystywano je na czasowe mieszkania dla służby.
Na rynku w kamienicy zwanej Brzykowską (od nazwiska Brzyków – jednych z pierwszych właścicieli) ma siedzibę Muzeum Historii Miasta, a na Placu Katedralnym – Muzeum Archidiecezjalne, liczące sobie ponad 100 lat. Kolejne z muzeów, Muzeum Twierdzy Przemyśl, dokumentuje czasy, gdy miasto na początku XX wieku było jedną z największych twierdz Europy, porównywaną z francuskim Verdun. Podczas I wojny światowej walczyli tu między innymi Austriacy, Węgrzy, Rosjanie, Niemcy, Czesi, Polacy, Włosi. Dziś twierdza jest pomnikiem Bitwy Narodów 1914 – 1915, a pozostałości ponad 20 fortów można zwiedzać pieszo, na rowerze czy konno, a w zimie na nartach biegowych.
Z kolei druga wojna światowa pozostawiła tu obiekty Przemyskiego Rejonu Umocnionego, z których najciekawszym jest Kaponiera 8813 ? schron Linii Mołotowa, systemu umocnień granicznych, który powstał na terenie Polski po zajęciu tych ziem przez wojska Armii Czerwonej. Mnogość atrakcji, bliskość granicy z Ukrainą, sąsiedztwo Bieszczadów, Karpat Wschodnich i Lwowa to dodatkowe atuty Przemyśla. Warto tu wpaść na chwilę oddechu, bo czas biegnie jakby wolniej, a uśmiechnięty Szwejk z kuflem piwa i fajeczką przypomina o tym, że nie warto brać życia zbyt poważnie. Najlepszą zaś pamiątka z Przemyśla jest świeży chleb z domowej piekarni.
Zdjęcia – Elżbieta Tomczyk Miczka