Qudhollands Proeflokaal to strasznie skomplikowana nazwa, ale tylko z pozoru. Znaczy to ni mniej ni więcej jak Stara Holenderska Probiernia. Kiedyś u nas też były probiernie, pamiętam takie nazwy z czasów studenckich, teraz zastępuje się je czasem bardziej światowym „tasting room”. A probiernia to przecież ładne słowo. Tu się przychodzi, nie po to, żeby się upić, tylko próbować, degustować.
Probiernia, którą odwiedziłam w Amsterdamie, mieści się na ulicy Olofspoort – w klimatycznym miejscu na wprost dworca centralnego, na skraju chińskiej dzielnicy i niedaleko od sektora „czerwonych latarni”. Wąskie zaułki, zabytkowe kamieniczki, mnóstwo oświetlonych wieczorem lokali, z których dochodzi gwar, słowem: centrum życia kawiarniano-klubowego. Probiernia „Proeflokaal in De Olofspoort” mieści się w historycznym budynku zaprojektowanym w 1618 roku przez architekta Hendricka de Keysera i powstała w miejscu pierwszej kamiennej bramy w Amsterdamie, noszącej imię św. Olafa, a wybudowanej w 1341 roku. Architektura kamienicy nosi cechy holenderskiego renesansu, a wnętrze przypomina XVII wieczne probiernie, których wówczas było całkiem sporo.
Fot: Wejście do Olofspoort
Probiernię odwiedzają chętnie mieszkańcy Amsterdamu i turyści w z wielu krajów. Ja spotkałam się tu z właścicielką, panią Riny Reiken. Gdy przyszłam, gospodyni właśnie przeprowadzała degustację i opowiadała gościom o każdym z podawanych trunków. Regularna porcja degustacyjna to drewniana deska z kieliszkami zawierającymi sześć próbek różnych alkoholi. Lokal oferuje 100 różnych likierów i nalewek, w tym najbardziej znane tradycyjne holenderskie likiery. Na okazje zaślubin podaje się likier „Łzy panny młodej”, w którym pływają bardzo cienkie płatki srebra i złota, które mają symbolizować łzy szczęścia zaślubionej z powodu spełnienia jej marzeń. Tu przypomniał mi się nasz gdański Goldwasser. Inne słynne likiery to: „Różyczka bez kolców”, Im dłużej tym lepiej”, „Doskonałe szczęście”. Nazwy mówią same za siebie. Wiele likierów posiada nazwy odpowiadające anegdotkom, które to powiązania są wyjaśniane podczas komentowanej degustacji.
Riny Reiken komentuje degustacje
Specjalnością lokalu są jałowcówki, można powiedzieć, że to rodzaj ginu. Trunki te bywają młode i stare, z dodatkiem wina i owoców, ale najbardziej cenione są te, które dojrzewają więcej niż 20 lat w dębowych beczkach. Destylaty tego rodzaju pozyskiwane są w wyniku destylacji wina ze słodu, aż do uzyskania 50 procentowego alkoholu. Ponieważ alkohol ten nie ma zachęcającego smaku, aby zamaskować ten brak, dodaje się różnych ziół, a najlepiej sprawdzają się w tym szyszkojagody z różnych gatunków jałowca, stąd cały ten gatunek wziął nazwę jałowcówki (jenever).
Zasoby jałowcówek w Olofspoort
W probierni jest ciasno, ciepło i swojsko. Goście zajmują każdy wolny kątek, trudno przepchać się do oblężonego baru. Za barem stoi Raymond, który, jak łatwo zauważyć, zna sporo spośród gości, a nowych klientów traktuje jak starych znajomych. Wokół mnóstwo szafek z kolekcjami butelek, drewnianych beczułek, starych sprzętów i fotografii, wycinków z gazet opisujących lokal i jego historię. Jest atmosfera i to pewnie najbardziej ściąga tu klientów. Druga salka służy do zorganizowanych degustacji i tu właśnie operuje Riny. Opowiada ze swadą, wywołując u słuchaczy śmiech. Degustacja trwa około godziny, jest prowadzona dla co najmniej sześciu osób. Można również, po uprzedniej rezerwacji, zwiedzać piwnice, których historia sięga 1341 roku.
Deska degustacyjna nalewek
Fotorelacja – Elżbieta Tomczyk-Miczka