Czarodziej kawy… i deserów. To, co spotkało mnie w Nowej Rudzie, to najbardziej zaskakujące przeżycie kulinarne w życiu. Nie na Borneo, nie na Kubie, nie w Belize, ale właśnie tu, na Dolnym Śląsku!
W Nowej Rudzie żyje się spokojnie, to dawne miasto górnicze, ale z tradycjami kulturalnymi. Z czasów górniczych pozostała największa atrakcja turystyczna Dawna Kopalnia Nowa Ruda z Podziemną Trasą Turystyczną i ekspozycją muzeum górnictwa – fantastyczny obiekt do zwiedzania, który gorąco polecam. Co ma węgiel do kawy? Ano okazuje się, ze ma. W Nowej Rudzie trafiamy do kawiarni Biała Lokomotywa, w sercu miasta.
To żelazny punkt na trasie mieszkańców i przyjezdnych. W programie wizyty dziennikarskiej mamy tam przystanek na kawę i deser. No cóż, kawy nie pijam, słodkości ograniczam, ale iść trzeba. Skąd nazwa kawiarni? W latach 1968-1974 bogate miasto górnicze, jedno z najzamożniejszych w Polsce pokusiło się, by w czasach siermiężnej komuny zorganizować Festiwale Studentów Szkół Artystycznych. Zagościło tu grono kreatywnych dziwaków, hipisujących młodzieńców i kolorowe dziewczyny, odtwarzających happeningi, performance i alternatywna sztukę – jakbyśmy to dziś nazwali. Organizatorem tej imprezy był ówczesny Zarząd Główny ZMS i Rada Naczelna ZSP wraz z noworudzkimi władzami. Kulminacyjnym wydarzeniem festiwalu był wjazd na stację kolejową białej lokomotywy z napisem „Jedna biała lokomotywa niczego nie zmieni”.
Wróćmy do kawy. W Białej Lokomotywie przyjął nas Leszek Kopcio, właściciel i dobry duch tego miejsca. Z miejsca poprosiłam o coś alternatywnego dla kawy, której nie pijam od lat, bo mi nie smakuje. Leszek nie wahał się ani przez moment: „zrobimy kawę macerowaną”.
Potem nastąpiły cuda, kawa macerowana smakowała wspaniale, do tego podano desery, o jakich mi się nie śniło: czekolada z orzechem, pistacja z masłem pistacjowym, mrożone maliny zatopione w deserowej czekoladzie z prawdziwą porzeczką. Tu wszystko smakuje nieziemsko. Mango jak mango, a malina jak malina. Podaje się kawę z surogatem z żołędzi, kawę z pianką z jagód, z utartym żółtkiem przepiórczym czy mokkę z białą czekoladą.
Wszystko na naturalnych produktach, kręcone, ubijane ręcznie, wręcz na naszych oczach. Taka na przykład kawa z szafranem (zdaniem Leszka zapach szafranu to sierść spoconego konia, ale zmieszany z syropem z daktyli traci tę cechę ) czy kawa z marynowaną mandarynką ?
Leszek przy tym opowiada swoje historie. O festiwalu, o dawnej Nowej Rudzie z kultowymi knajpkami, o niezwykłych spotkaniach. I o melanżu kulturowym swojej rodziny: prababcia Austriaczka, matka góralka z Sądecczyzny, tata z Bolesławia, pradziadek dostał ziemię po węgierskiej stronie, do tego chrzestna rodowita Paryżanka. „Kawę dostawaliśmy zieloną, w workach, trzeba było zamienić ją na prażoną, żadna sztuka, mieliśmy żeliwną patelnię…” Sam spędził parę lat w Stanach Zjednoczonych ucząc się w praktyce biznesu, nie stroniąc od życia artystycznego.
Bo Leszek jest artystą. Nazywany często baristą, nie chce nawet słyszeć tego wyrazu. W lokalu każdy gość witany jest jak stary znajomy. Nie ma tu menu ani cennika, goście dostają to, co serwuje właściciel z przekonaniem „ Ja wiem, co komu podać”. Nawiązanie to Białej Lokomotywy jest jak najbardziej na miejscu. Spontaniczność, kreatywność, luz i niewymuszona elegancja – to czujemy w tym malutkim przytulnym wnętrzu. Na ścianach wiszą w gablotkach setki kawowych łyżeczek – to kolekcja Leszka, o każdej z łyżeczek mógłby opowiadać godzinami swoje barwne historie, których można słuchać z zapartym tchem.
„Lepsza Nowa Ruda niż Stara Blondyna” – takie hasło zawisło na Noworudzkim Rynku na pierwszym Festiwalu Studentów Szkół Artystycznych początku lat 70-tych. Nowa Ruda to iście toskańskie klimaty – to skojarzenie przyszło nam na myśl podczas zwiedzania miasta. Tarasowy układ miasta położonego na 7 wzgórzach, pochyłe uliczki, mnogość schodków, malowniczy deptak z latarniami wzdłuż przecinającej miasto rzeki Włodzicy, nad którą przerzucono liczne kładki. Wysoko na skarpie wznosi się potężny kościół św. Mikołaja i zamek. Miasto aktora Roberta Więckiewicza i pisarki – Noblistki Olgi Tokarczuk. I Czarodzieja Leszka Kopcia.
Zdjęcia Elżbieta Tomczyk-Miczka