Mały, sąsiedzki kraj jakim jest Słowacja wykazuje się sporym zróżnicowaniem kuchni. Prócz dań narodowych są dania charakterystyczne dla określonego regionu. Do tych pierwszych należą z pewnością „haluszki” (halušky), czyli mączne kluski, które często są podawane z bryndzą lub z kapustą kiszoną, a ich wierzch polewa się roztopioną słoniną i skwarkami. Ale przyjrzyjmy się bliżej potrawom wschodniosłowackiej kuchni.
Zupa „Mačanka” to kwaśna zupa o smaku przypominającym polski żurek. Ta, którą jadłem była jednak dużo gęstsza i esencjonalna. Były w niej grubo krojone suszone grzyby i podsmażony boczek, a oddzielnie podano grzanki.
Naleśniki Lokša są robione z mąki ziemniaczanej, gdzie dużą dowolność zostawia się przy doborze nadzienia. Mnie podano je wypełnione serem owczym, smażonym boczkiem i wędzonym mięsem, zawinięte na styl meksykański. Można je jeść jako dodatek do głównej potrawy – towarzyszyły kaczce z czerwoną kapustą i nie miały wtedy żadnego nadzienia. Smaczne będą też na słodko, z dżemem jako deser.
Holubce to po prostu gołąbki. I faktycznie do złudzenia przypominają te znane w Polsce. Są jednak inaczej zawijane tak, że w kształcie są jak rożki. Gdy porównywałem te ojczyste ze słowackimi to te drugie wydały mi się delikatniejsze: kapusta była bardzo miękka, a farsz mniej doprawiony. Gdy są gotowe nie polewa się ich sosem pomidorowym, gdyż pasta pomidorowa jest zapiekana z właściwym daniem. Co ciekawe, hołubce je się z chlebem lub….ciastem.
Wschodnia Słowacja to chyba najmniej poznany region naszego południowego sąsiada. Jadąc zimą do Słowacji kierujemy się zwykle do jednego ze uznanych kurortów narciarskich. Znamy też Bratysławę i uzdrowiska z wodami termalnymi. Dzielimy wspólne Tatry, gdzie szlaki turystyczne, raz po raz, przekraczają granicę państwową. Ale to Koszyce, stolica wschodniej Słowacji, są miastem „numer dwa” pod względem liczby mieszkańców. Samo miasto jest na tyle interesujące, że warto w nim spędzić dzień czy dwa. Warto udać się też na tereny wiejskie, do słowackiego regionu Tokaj. I w Koszycach i w Tokaju możemy spróbować lokalnych, wschodniosłowackich potraw.
Tekst i zdjęcia Krzysztof Kowalski – autor bloga https://justkowalski.pl