Strażnicy miejscy z referatu ekologicznego prowadzili późnym wieczorem kontrolę terenu znajdującego się przy ulicy Dymarek. Działania te były związane ze zgłaszanymi i potwierdzanymi przypadkami częstego wyrzucania tam śmieci i odpadów.
W pewnym momencie na ulicy pojawił się samochód osobowy z przyczepą. Poruszał się wolno, często zatrzymywał, a siedzący w nim dwaj mężczyźni rozglądali się wokół. Po chwili auto zjechało z drogi kierując się w stronę koryta Wisły.
Pojazd zatrzymał się i obaj mężczyźni wysiedli. Rozglądając się na lewo i prawo zaczęli wyjmować z przyczepy potłuczone szkło i szyby, rozrzucając je dookoła.
W tej sytuacji strażnicy nie czekali już na dalszy rozwój wypadków. Szybko podeszli do zupełnie zaskoczonych mężczyzn i poprosili o okazanie dokumentów. W związku z popełnionym wykroczeniem nałożyli na nich mandaty karne ? po 300 złotych na każdego.
Strażnicy nakazali ponadto aby mężczyźni pozbierali rozrzucone szkło. Okazało się, że na przyczepie znajdowało się? kilkaset kilogramów różnych odpadów szklanych.
Na pytanie dlaczego to zrobili, jeden z mężczyzn odpowiedział, że mieli zamiar pozostawić szkło w lamusowi przy ul. Nowohuckiej, lecz spóźnili się pięć minut i nie zostali obsłużeni. Aby nie wracać do domu z pełną przyczepą, wpadli na pomysł, by wyrzucić szkło w miejscu odosobnionym.
Kolorytu tej sprawie dodaje fakt, że strażnicy po zakończonej interwencji udzielili mężczyznom? pomocy. Auto, którym wjechali w koryto Wisły, ugrzęzło tak mocno w błocie, że kierujący nie był w stanie nim wyjechać.
Zapadał zmrok, miejsce było odludne, dlatego strażnicy pomogli mężczyznom wypchnąć samochód na twardy grunt. Zadanie to nie należało do najłatwiejszych?