Bez wątpienia to jedno z najpiękniejszych miast u naszych południowych sąsiadów. Miejsce gdzie wielka historia przenika się z prowincjonalnym klimatem typowego małego miasteczka. Morawski Kromieryż jest miejscem, które trzeba zobaczyć koniecznie. Zwłaszcza, że leży ledwie niecałe półtorej godziny drogi od granicy.
Malownicze, historyczne centrum z domami mieszczańskimi z podcieniami, monumentalny pałac arcybiskupi kryjący jedną z najcenniejszych w Czechach kolekcji dzieł sztuki, wyjątkowe ogrody nie mające swojego odpowiednika nigdzie indziej w tej części Europy ? nie dziwi fakt, że eksperci z UNESCO nie mieli wątpliwości wpisując miejscowość na listę światowego dziedzictwa.
Z okien hotelu ?U Zlatého kohouta? rynek wydaje się dużo mniejszy, niż jest w rzeczywistości. Może to dlatego, że z poziomu wysokiego piętra starej kamienicy, w której dawne mieszkania zamieniono na luksusowe pokoje, lekka pochyłość placu powoduje charakterystyczne skrócenie perspektywy, a może dlatego, że w ciszy zapadającego wieczoru, każdy krok, każde uderzenie obcasa o bruk, niesie się tępym odgłosem i powraca ze zdwojoną mocą, odbite od malowanych fasad kamienic. Całkiem już w noc, kiedy miejską ciszę zakłóca tylko dochodzący zza ścian wesoły śmiech od strony gdzie stoi pivovar ?Černý orel?, przerywany rytmicznym pobrzękiwaniem kufli, można odpocząć po upalnym dniu. Gdyby nie zaparkowane samochody, można by pomyśleć, że czas zatrzymał się na rynku w Kromieryżu, jakieś sto lat temu?
Po przeciwnej stronie rynku, wznosi się wysoka na ponad osiemdziesiąt metrów, przysadzista wieża, przykryta barokowym hełmem ? jedyna pozostałość średniowiecznego zamku, obecnie harmonijnie wkomponowana w barokowy pałac. Sam pałac to prawdziwa perła na skalę całej Środkowej Europy. Choć z biegiem lat, coraz rzadziej przyjemność sprawia mi oglądanie podobnych do siebie z gruntu rzeczy, pałacowych wnętrz, mebli, zdobiących ściany ladnszaftów z nikomu nic nie mówiącymi pejzażami czy niekończących galerii portretów nadętych właścicieli i ich stryjów, wujków, dziadków i pociotków, tudzież innych skomplikowanych powiązań genealogicznych, to muszę przyznać, że wnętrze kromieryżskiego naprawdę robi wrażenie i będąc w mieście należy go zobaczyć w pierwszej kolejności.
Wśród kilkunastu większych i mniejszych sal, jest kilka, które szczególnie zapadają w pamięci. Pierwsze z nich to sala myśliwska i pokój carski. Oba związane z ważnym wydarzeniem, jakie miało miejsce na zamku w 1885 roku, kiedy to doszło do spotkania rosyjskiego cara Aleksandra III z cesarzem Franciszkiem Józefem I. Do dziś nie ujawniono żadnych dokumentów, dotyczących rozmów prowadzonych wtedy przez dwie głowy jednych z najpotężniejszych państw ówczesnej Europy.
Niecałe 40 lat wcześniej, kromieryżski pałac był świadkiem wydarzeń, o których mówiła cała ówczesna Europa, a przeczytać można o nich w każdym podręczniku historii XIX wieku ? od października 1848 na zamku obradował Sejm Ustawodawczy dla całego Cesarstwa Austriackiego. Tłem tych wydarzenie były zamieszki Wiosny Ludów w Wiedniu. Zaczął on obrady pierwotnie we Wiedniu, a jego głównym osiągnięciem było zniesienie pańszczyzny na terenie monarchii Habsburgów. 6 października wybuchła jednak w Wiedniu kolejna rewolucja (już trzecia tego roku?), która przerwała obrady parlamentarne. Zdecydowano się na ich przeniesienie właśnie do morawskiego Kromieryża. 12 października prezydentem parlamentu został wybrany Franciszek Jan Smolka. 22 listopada w parlamencie został utworzony Klub Słowiański, grupujący Czechów, Morawian, Ukraińców i Słowian południowych. Polacy nie brali udziału w jego pracach. 27 listopada w Kromieryżu został utworzony nowy rząd Cesarstwa.
Tocząca się na tutejszym zamku sesja Sejmu, wypracowała w czasie burzliwych kilkumiesięcznych obrad projekt konstytucji. Konstytucji na tamte czasy nowoczesnej, tworzącej liberalne, demokratyczne państwo, godzące przy najmniej częściowo interesy licznie ją zamieszkujących mniejszości narodowych (mniejszości, które w sumie tworzyły przygniatającą większość), w którym cesarz posiadał tylko prawo weta odraczającego w stosunku do uchwalonych ustaw. To nie spodobało się rządowi we Wiedniu, nastawionemu na wzrost centralizmu w państwie, który opracował własny projekt konstytucji. W związku z oporem parlamentu, 7 marca 1849 został on rozwiązany, a rządowa konstytucja i tak nie weszła w życie, cesarz bowiem wprowadził stan wyjątkowy. Tak skończyły się dni chwały kromieryżskiego pałacu.
Świadkiem tych wielkich wydarzeń była głównie Sala Sejmowa, dawniej nazywana Dużą Jadalnią. Na czas obrad Sejmu, to ogromne pomieszczenie, liczące ponad 30 metrów długości, wypełnione zostało drewnianymi podestami, tworzącymi namiastkę prawdziwej Sali sejmowej. Makietę Sali z tego czasu można zobaczyć w szklanej gablocie. Wnętrze sali należy do najpiękniejszych rokokowych wnętrz w Europie Środkowej, o białych ścianach ze złotymi stiukami, wielkich oknach, wysokich na trzy metry lustrach i sufitach zdobionych freskami. Jakby tego było mało ? z sufitu zwisają 22 wspaniałe żyrandole, każdy z nich inny, łącznie na 440 świec. Nic dziwnego, że wnętrze upodobali sobie filmowcy ? tutaj kręcił m.in. oskarowego ?Amadeusza? Miloš Forman.
Wielu miłośników sztuki przyjeżdża tu tylko i wyłącznie by spędzić trochę czasu w jeden z najsłynniejszych w Czechach galerii obrazów. Najwspanialsza ze wszystkich jest Sala Tronowa, obita boazerią w którą wkomponowane najcenniejsze obrazy przechowywane na zamku ? zachowanej części wielkiej kolekcji Lichtensteinów. Biskup ołomuniecki z tego książęcego rodu ? Karl Eusebius von Liechtenstein-Kastelcorn, którego dewiza życiowa, skrupulatnie wprowadzana w życie brzmiała: ?Pieniądze są tylko po to, aby można było pozostawić po sobie piękne budowle na wieczną rzeczy pamiątkę? zgromadził tu prawdziwe skarby – to właśnie z jego kolekcji pochodzą najcenniejsze z tutejszych obrazów.
Człowiekiem, któremu kromieryżskie dobra zawdzięczają rozkwit, pod koniec XIX wieku był jeden z twórców Theodor Kohn. Była to postać bardzo kontrowersyjna i swego czasu dość znana. Był pierwszym arcybiskupem nieszlacheckiego pochodzenia, a jego dziadek pochodził z rodziny żydowskiej, przeszedł jednak na katolicyzm. Jego wybór na arcybiskupa był z punktu widzenia Ołomuńca naturalny i konsekwentny, ale we Wiedniu wywołał skandal i oburzenie w tzw. ?wyższych sferach?, zarówno ze względu na proste mieszczańskie pochodzenie, jak i na żydowskie korzenie. Opinię o nim krążącą na wiedeńskim dworze najlepiej oddaje zdanie przypisywane hrabiemu Taaffemu: ?Mam nadzieję, że ten Żyd jest przynajmniej ochrzczony?? Jemu właśnie Kromieryż zawdzięcza to z czego słynie najbardziej ? ogrody.
Są dwa ? jeden, ogromny, liczący ponad 64 ha, piękny Park Zamkowy, widoczny z każdego okna pałacu. Urządzony na płaskiej terasie Morawy, w stylu angielskim został wzbogacony licznymi budowlami, takimi jak Kolumnada Pompejska, Pawilon Chiński czy Dwór Maxa. Otwarty dla zwiedzających przez cały dzień, stanowi ulubione miejsce spacerów mieszkańców miasta i turystów, dając wytchnienie w upalne dni.
Drugi z ogrodów to prawdziwe arcydzieło ? Ogród Kwiatowy (Květná zakrada), będący arcydziełem barokowej sztuki ogrodowej w stylu francuskim. Od zamku dojdziemy tam w dwadzieścia minut spokojnym spacerkiem. Założony został w latach 1665-1675 przez wspomnianego już Karla von Liechtenstein-Kastelcorn. Autorem projektu byli włoscy mistrzowie Filibert Luchese oraz Giovanni Pietro Tencalla. W centralnym miejscu, wśród wzorcowo przystrzyżonych żywopłotów, stoi charakterystyczna ośmioboczna rotunda z 1674, będąca prawdziwym symbolem miasta. Uwagę przyciąga też długa na 224 metry kolumnada, ozdobiona 46 rzeźbami przedstawiającymi postacie z mitologii greckiej i rzymskiej.
W XX wieku (szczególnie po II wojnie światowej) ogrody stopniowo niszczały, dopiero w latach 60. i 70. rozpoczęto kompleksową renowację i przywrócono im większą część oryginalnego wyglądu. Nie zachowały się dwa większe fragmenty ogrodów, w których znajdował się m.in. basen ze sztuczną wyspą, na której stała ptaszarnia, palarnia oraz tzw. pole królików. Mimo tych braków, oba ogrody, wraz z pałacem arcybiskupim zostały w 1998 roku wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Jest jeszcze jedno miejsce, które muszę polecić szczególnie gdy żar leje się z morawskiego nieba. To arcybiskupie piwnice winne, znajdujące się pod pałacem (wejście od strony parku). Założone w 1266 roku przez biskupa Bruna z Shauenburka, prawo do produkcji wina mszalnego, przyznane przez czeskiego króla Karola IV ? od tej pory produkuje się tu naturalne wina według norm watykańskich. Piwnice znajdują się 6,5 metra pod ziemią i przez cały rok panuje tam mniej więcej stała temperatura ? ok. 9-11?C. Błądząc w półmroku po dwóch poziomach wykutych w skale pomieszczeń, przeciskając się wśród ogromnych beczek, z których największa mieści 19 tys. litrów wina, powoli wczuwamy się w atmosferę wielkiej winiarskiej tradycji, którą szczyci się Morawa.